Będziemy udawać. Powiem, że byłam w aptece, wzięłam leki przeciwbólowe i że czuję się trochę lepiej. Ty pójdziesz prosto do swojego pokoju i będziesz udawać, że ty też nie czujesz się dobrze. Podczas gdy ja będę odwracać uwagę Richarda i gości, ty przeszukasz biuro.
Sarah powoli skinęła głową, jej wzrok był zdecydowany. „A co, jeśli coś znajdę? Albo, co gorsza, co, jeśli zorientuje się, co robimy?”
Przełknęłam ślinę. „Wyślij SMS-a o treści »teraz«. Jeśli go dostanę, wymyślę wymówkę i natychmiast wyjdziemy. Jeśli coś znajdziesz, zrób zdjęcia, ale niczego nie rób”.
Zbliżając się do domu, czułam, jak wali mi serce. Miałam właśnie wejść do jaskini lwa. Parkując na podjeździe, zobaczyłam, że podjechało więcej samochodów. Wszyscy goście już przyjechali.
Głośne rozmowy powitały nas, gdy tylko otworzyliśmy drzwi. Richard stał na środku salonu, opowiadając historię, która wszystkich rozśmieszyła. Kiedy nas zobaczył, jego uśmiech na chwilę zgasł.
„Ach, wróciłaś!” – wykrzyknął, podchodząc do mnie i obejmując mnie w talii. Jego dotyk, niegdyś uspokajający, teraz mnie odrzucił. „Czujesz się lepiej, kochanie?”
„Trochę” – odpowiedziałam, wymuszając uśmiech. „Lek zaczyna działać”.
„Dobrze słyszeć”. Odwrócił się do Sary. „A ty, mała? Wyglądasz trochę blado”.
„Też mnie boli głowa” – mruknęła Sarah, perfekcyjnie odgrywając swoją rolę. „Chyba się na chwilę położę”.
„Oczywiście, oczywiście” – powiedział Richard, a jego troska była tak przekonująca, że gdybym nie znała prawdy, całkowicie bym w nią uwierzyła.
Sara poszła na górę, a ja dołączyłam do gości. Przyjęłam szklankę wody, którą zaproponował Richard. Odmówiłam szampana, bo nie pasował do lekarstwa.
„Dzisiaj nie ma herbaty?” zapytał nonszalancko, a ja poczułam dreszcz na plecach.
„Nie sądzę” – odpowiedziałam lekko. „Staram się unikać kofeiny, kiedy mam migrenę”.
Coś na chwilę zbladło w jego oczach, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, zastąpione jego zwykłym urokiem. Kiedy Richard prowadził mnie obok gości, nie przestawałam się uśmiechać, choć w głębi ducha byłam czujna. Za każdym razem, gdy dotykał mojego ramienia, musiałam powstrzymać chęć odsunięcia się. Każdy uśmiech, którym mnie obdarzał, wydawał się teraz pełen złowrogich, dwuznacznych znaczeń. Dyskretnie sprawdziłam telefon. Nadal nie było wiadomości od Sarah.
Jakieś dwadzieścia minut później, gdy rozmawialiśmy z Richardem z jakąś parą, mój telefon zawibrował. Na ekranie pojawiło się jedno słowo: Teraz.
Ciało mnie zamarło. Musieliśmy natychmiast wyjść. „Przepraszam” – powiedziałam do grupy, wymuszając uśmiech. „Muszę zajrzeć do Sarah”. Zanim Richard zdążył zaprotestować, szybko wyszłam, niemal wbiegając po schodach.
Zastałam Sarę w jej pokoju, z twarzą bladą jak papier. „Idzie” – wyszeptała, chwytając mnie za ramię. „Zdałam sobie sprawę, że idzie na górę i przybiegłam tutaj”.
„Znalazłaś coś?” – zapytałam szybko, ciągnąc ją już do drzwi.
„Tak, w biurze. Małą, nieoznakowaną buteleczkę, ukrytą w szufladzie jego biurka. Zrobiłam zdjęcia”.
Nie mieliśmy czasu. Usłyszeliśmy kroki na korytarzu, a potem głos Richarda. „Helen? Sarah? Jesteś tam?”
Spojrzałam szybko na córkę. Nie mogłyśmy teraz wyjść na korytarz. Zobaczyłby nas. Okno sypialni wychodziło na podwórko, ale byłyśmy na drugim piętrze – niebezpieczny spadek.
„Zostań tam, gdzie jesteś” – wyszeptałam. „Będziemy udawać, że tylko rozmawiamy”.
Drzwi się otworzyły i wszedł Richard, a jego wzrok natychmiast utkwił w zaniepokojonej twarzy Sarah. „Wszystko w porządku?” – zapytał nonszalancko, ale z czujnym, podejrzliwym spojrzeniem.
„Tak” – odpowiedziałam, starając się brzmieć normalnie. „Sarah nadal ma ból głowy. Przyszłam zobaczyć, czy czegoś nie potrzebuje”.
Richard spojrzał na nas, lekko mrużąc oczy. „Rozumiem. A tobie, kochanie, ból głowy już trochę ustąpił?”
„Trochę” – skłamałam. „Chyba mogę już wracać na imprezę”.
Uśmiechnął się, ale uśmiech nie sięgnął jego oczu. „Doskonale. A tak przy okazji, zrobiłam tę specjalną herbatę, którą tak lubisz. Czeka na ciebie w kuchni”.
Ścisnęło mnie w żołądku. Herbata. Pułapka, o której wspominał przez telefon. „Dziękuję, ale chyba zostawię to na dziś. Lek…”
„Nalegam” – przerwał mi, wciąż przyjaznym tonem, ale z nową determinacją. „To nowa mieszanka, którą zamówiłem specjalnie dla ciebie. Pomaga też na bóle głowy”.
Wtedy zdałam sobie sprawę, jak niebezpieczna jest nasza sytuacja. Jeśli odmówię zbyt gwałtownie, wzbudzę podejrzenia. Gdybym wypił herbatę, miałbym kłopoty. „Dobrze” – powiedział.
Policjanci nas zobaczyli i podeszli do naszego stolika. „Pani Helen Mendoza?” – zapytał jeden z nich. „Pani mąż bardzo się o panią i córkę martwi. Zgłosił, że wyszła pani z domu w stanie odmiennego stanu, potencjalnie narażając nieletnią na niebezpieczeństwo”.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wtrąciła się Sarah. „To kłamstwo! Mój ojczym próbuje nas zabić! Mam dowody!”
Funkcjonariusze wymienili sceptyczne spojrzenia. „Proszę pani” – zwróciła się do mnie najmłodsza – „pani mąż poinformował nas, że może pani mieć problemy ze zdrowiem psychicznym. Powiedział, że miała pani podobne problemy wcześniej”.
Wezbrała we mnie złość. „To absurd! Nigdy nie miałam ataku! Mój mąż kłamie, bo odkryliśmy jego plany!”
Sarah pokazała im zdjęcia w telefonie. „To jest butelka, którą znalazłam” – powiedziała. „A to jest oś czasu, którą napisał”.
Funkcjonariusze obejrzeli zdjęcia, ich mimika była trudna do odczytania. „Wygląda jak zwykła butelka” – zauważył starszy funkcjonariusz. „Co do papieru, to równie dobrze może to być notatka”.
Właśnie wtedy pojawiła się Francesca. „Widzę, że policja już pana znalazła” – powiedziała, natychmiast oceniając sytuację. Przedstawiła się jako moja prawniczka i zaczęła rozwiewać ich podejrzenia. „Moi klienci mają fotograficzne dowody obecności potencjalnie śmiercionośnych substancji i pisemną dokumentację wskazującą na plan. Co więcej, nieletnia, panna Sarah, podsłuchała rozmowę telefoniczną, w której pan Mendoza wyraźnie omawiał swoje plany”.
„Pan Mendoza zgłosił, że w pokoju nieletniej znaleziono krew” – zauważyła młodsza funkcjonariuszka.
Francesca ani drgnęła. „Sugeruję, żebyście wrócili na komisariat i złożyli kontr-oskarżenie, co właśnie robię: usiłowanie zabójstwa, manipulowanie dowodami i złożenie fałszywego zawiadomienia przeciwko panu Richardowi Mendozie”.
Funkcjonariusze, czując się teraz nieswojo, zgodzili się, żebyśmy złożyli zeznania na komisariacie.
„Helen, sytuacja jest gorsza, niż myślałam” – powiedziała cicho Francesca po ich wyjściu. „Richard zareagował szybko. Gromadzi przeciwko tobie dowody”.
Mój telefon znowu zawibrował. Richard: Helen, policja cię znalazła? Jadę teraz do centrum handlowego. Chcę tylko pomóc.
„On tu idzie” – powiedziała Francesca, wstając. „Musimy już iść. Na komisariat. To najbezpieczniejsze miejsce”.
Na komisariacie Francesca zaprowadziła nas prosto do gabinetu komendanta. „Moi klienci są zastraszani przez męża pani Mendozy” – wyjaśniła. „Mamy dowody, że planował ją dzisiaj otruć”.
Właśnie wtedy wszedł Richard, z wyrazem głębokiego zaniepokojenia na twarzy. „Helen! Sarah!” – wykrzyknął. „Dzięki Bogu jesteś cała i zdrowa!”.
Dowódca, komandor Rios, wpuścił go. „Helen, dlaczego tak uciekłaś?” – zapytał, a jego zmieszanie było tak przekonujące, że prawie zwątpiłam w siebie.
„Panie Mendoza” – przerwał mi komandor Rios – „Pani Helen i jej prawnik wnoszą przeciwko panu oskarżenie o usiłowanie zabójstwa”.
Richard wyglądał na autentycznie zszokowanego. „To absurd! Helen, co pani wyprawia? Chodzi o te leki? Już pani mówiłem, że to tylko po to, żeby złagodzić pani ataki lęku”. Wyjaśnił dowódcy, że cierpię na paranoję i że „Dr Santos przepisał mi łagodny środek uspokajający. Jego historia była tak wiarygodna, tak starannie skonstruowana.
„To kłamstwo!” – odparłem, a mój głos drżał ze złości. „Nigdy nie cierpiałam na lęki! Nigdy nie byłam u tego dr. Santosa!”
„Słyszałam wszystko” – powiedziała Sarah, patrząc Richardowi prosto w oczy. „Słyszałam pana wczoraj wieczorem przez telefon, jak pan mówił, że planuje pan otruć moją matkę. Chciał pan zabić moją matkę dla pieniędzy z ubezpieczenia. Jest pan bankrutem”. Widziałem dokumenty”.
Zanim Richard zdążył odpowiedzieć, wszedł funkcjonariusz z kopertą. „Komandorze, właśnie otrzymaliśmy wstępne wyniki badań kryminalistycznych z rezydencji Mendozy”.
Komandorze Rios otworzył drzwi z poważną miną. „Panie Mendoza, wspomniał pan o krwi w pokoju nieletniego. Czy to prawda?”
„Tak” – Richard skinął głową. „Wpadłem w panikę”.
„Dziwne” – kontynuował dowódca. „Ponieważ według tej analizy znaleziona krew pochodzi sprzed niecałych dwóch godzin, a jej grupa krwi nie pasuje do pani Helen ani do nieletniego”. Zrobił pauzę. „Zgadza się z pańską grupą krwi, panie Mendoza. To zdecydowanie sugeruje, że pan ją tam umieścił”.
Zapadła ciężka cisza. Richard zbladł.
„Poza tym” – kontynuował dowódca – „znaleźliśmy to”. Wyciągnął zdjęcie bursztynowej butelki. „Wstępne testy wskazują na obecność substancji podobnej do arsenu. Niezupełnie tego można by się spodziewać po leku przeciwlękowym, prawda?”
Aby zobaczyć pełną instrukcję gotowania, przejdź na następną stronę lub kliknij przycisk Otwórz (>) i nie zapomnij PODZIELIĆ SIĘ nią ze znajomymi na Facebooku.