Część 2: Śmietnik Okrucieństwa
Zapadła dusząca cisza. Uśmiech Lily zniknął. Spojrzała to na babcię, to na ciotkę, szukając życzliwości, której tam nie było.
„Babciu?” zapytała Lily drżącym głosem. „Nie podoba ci się?”
Brenda podeszła do Lily. Przez chwilę Elena myślała, że poprawi dziewczynce kołnierzyk. Ale zamiast tego Brenda złapała ją za ramię sukienki.
„To okropne” – syknęła Brenda. „Wygląda na to, że żyjemy w biedzie. Jesteśmy szanowaną rodziną, Eleno. David jest teraz dyrektorem. Sąsiedzi nas obserwują. Chcesz, żeby myśleli, że prowadzimy organizację charytatywną?”
„To tylko sukienka, Brenda” – powiedziała Elena, powoli wstając. Jej głos był cichy i ostrzegawczy. „Ma siedem lat. Pozwól jej być szczęśliwą”.
„Robię jej przysługę” – powiedziała Brenda. „Musi nauczyć się moralności i wartości”.
Brenda wciągnęła Lily do kuchni. Lily potknęła się i krzyknęła.
„Nie! Przestań! Mamo!”
Elena próbowała interweniować, ale Robert stanął jej na drodze, blokując jej drogę swoją imponującą postacią. „Usiądź, Eleno. Pozwól matce się tym zająć. Ta dziewczyna potrzebuje dyscypliny”.
Z kuchni dobiegł dźwięk otwieranej, ciężkiej pokrywy. Zgrzyt metalu. A potem ciche uderzenie.
Lily pobiegła z powrotem do jadalni, szlochając. Miała na sobie tylko podkoszulek i rajstopy.
„Wyrzuciła to!” krzyknęła Lily, chowając twarz w talii Eleny. „Wrzuciła to do kosza z sosem!”
Brenda wróciła, wycierając ręce w serwetkę. „Proszę. Problem rozwiązany”. Clara, idź i przynieś jedną ze starych koszul Jasona z samochodu. Przynajmniej to Ralph Lauren. Pewnie będzie za duże, ale lepsze to niż wyglądać jak cyrkowy dziwoląg.
Klara zaśmiała się i upiła łyk wina. „Dobry pomysł, mamo. Serio, Eleno, powinnaś nam podziękować. Uczymy ją, jak nie wyglądać jak niechluj. Jeśli nie stać cię na ubrania, po prostu zapytaj. Regularnie przekazuję darowizny na rzecz organizacji charytatywnej Goodwill; mogłabym ci od razu wysłać torbę”.
Elena stała oszołomiona. Głaskała Lily po włosach i czuła, jak gorące łzy dziecka przesiąkają przez jej kardigan.
Coś w Elenie pękło. A raczej nie pękło. Stwardniało.
Przez pięć lat grała tę rolę. Ukrywała swoją tożsamość, by chronić Marka, który chciał zbudować relację z rodzicami na własnych warunkach, bez przyćmiewania go przez ogromną fortunę żony. Znosiła jadowite uwagi, wykluczenie i brak szacunku. Robiła to dla swojej rodziny.
Ale wyrzucenie własnoręcznie uszytej sukienki dziecięcej do śmieci? To nie była kwestia dynamiki rodziny. To był akt wojny.
Elenę zatkało oko. Na ekranie pojawił się SMS od Marka: „Właśnie wylądowałem”. Partnerzy mówią, że przewodniczący grupy osobiście pogratuluje naszej rodzinie przez wideorozmowę. Próbowałam odmówić, ale nalegali. Kocham cię.
Elenę zamurowało. Jej oczy były suche. Wyraz twarzy był nieodgadniony.
„Masz rację” – powiedziała Elena, a jej głos przeciął śmiech niczym skalpel. „Tanie rzeczy lądują w koszu”.
Spojrzała Brendzie prosto w oczy.
„I tandetni ludzie też tam lądują”.
Brenda była oszołomiona. „Co ty mi właśnie powiedziałaś?”
Robert uderzył pięścią w stół. „Jak śmiesz być niegrzeczna w moim domu? Po tym, jak cię nakarmiliśmy? Wynoś się! Wynoś się i zabierz ze sobą tego płaczliwego bachora!”
Elenę podniosła torbę. Nie poszła do drzwi. Wyciągnęła telefon.
„Wychodzę” – powiedziała spokojnie Elena. „Ale zanim pójdę, muszę załatwić sprawę kadrową. Claro, twój mąż, David, pracuje w Nova Group, prawda? W oddziale północnoamerykańskim?”
„Tak” – prychnęła Clara, zmieszana, ale z postawą obronną. „To prezes. Dlaczego? Zamierzasz zostawić złą opinię na Yelp?”
„Powiedz mu, żeby odebrał telefon” – powiedziała Elena. „Wkrótce zadzwoni do niego z biura prezesa”.
Część 3: Przełomowy telefon
Clara wybuchnęła histerycznym śmiechem. Był to ostry, nieprzyjemny dźwięk.
„Ty? Dzwonisz do prezesa? Zwariowałaś, Eleno. Wciągnęłaś za dużo oparów czyszczących”.
David, który był zajęty pisaniem SMS-ów i ignorowaniem dramatu, podniósł wzrok. Uśmiechnął się szeroko. „Eleno, proszę. Nova Group to firma warta miliardy dolarów. Prezes to duch. Nikt nie zna jego… ani jej… imienia. Myślisz, że masz bezpośredni numer?”
Elena nie odebrała. Wybrała numer. Włączyła głośnik.
Telefon zadzwonił raz. Dwa razy.
„Przewodniczący” – natychmiast odpowiedział wyraźny, profesjonalny głos. „Tu sekretarz Kim. Jesteśmy gotowi na odprawę”.
W sali zapadła cisza. Głos w słuchawce brzmiał… drogo. Autorytatywnie.
„Sekretarzu Kim,
Aby zobaczyć pełną instrukcję gotowania, przejdź na następną stronę lub kliknij przycisk Otwórz (>) i nie zapomnij PODZIELIĆ SIĘ nią ze znajomymi na Facebooku.